Pamiętasz zamienianie nawyków złych na dobre. Małymi krokami. Pisałam o
tym w poprzednim wpisie.
Na dowód dziś zdjęcie mojej kuchennej szuflady (odpowiednio poniżej).
Nie dam zdjęcia sprzed kilku lat, ponieważ nie mam. Choć w pamięci
niezatarty obraz jej byłej zawartości..
Niechlubnie piętrzyły się tam sterty: ciasteczek, cukierków, lizaków, gum,
żelek.. Słodycz wszelka!
To były czasy braku świadomości.
Mimo, że już wówczas miałam sporo zdrowych nawyków, to jednak
równolegle, niejako dwutorowo – szła/biegła niewiedza..
Co w uczeniu się jest fajne – nanosisz poprawki i do przodu –
na właściwy kurs. Jeśli dodatkowo masz
motywację w postaci dzieci, kogoś chorego w rodzinie, własnych dolegliwości zdrowotnych – gdy Ci zależy,
niewiedza ustępuje miejsca wiedzy, zły nawyk zostaje wyparty przez dobry, a
wszystko dzieje się szybko!
Masz genialny umysł i doskonałe ciało!
Twój organizm został wyposażony w niezwykłe urządzenie – układ immunologiczny.
Ten z kolei, gdy jest prawidłowo odżywiony – zapewnia naszemu ciału doskonałe
zdrowie, zwalcza samodzielnie wszelkie dolegliwości – jednym zdaniem – stoi na
straży Twojego bezpieczeństwa!
Odżywiasz swój układ immunologiczny?
Jak już wspomniałam dostaliśmy doskonały organizm, nasze ciało – ale ktoś
zapomniał dostarczyć instrukcji obsługi..
Ja obsługiwać tę genialną maszynę by służyła nam na długie lata?
Obserwuje co dzieje się wokół mnie, co do kupienia w sklepie, co do
zjedzenia na mieście, co dzieci jedzą w szkole, jak ludzie traktują siebie, jak
traktują dzieci – dużo przemyśleń, oj dużo.. Czasami obserwując to wszystko myślę sobie – ludzie!!!
Co się z Wami dzieje???? Człowieku! Obudź się!
Brian Tracy mówi – większość z nas prowadzi nieświadome życie, żyjąc z
dnia na dzień, jakby we śnie. Wykonują te same – zautomatyzowane czynności,
snując się utartymi szlakami, błądząc gdzieś bezmyślnie przez życie..
Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że najwięcej niewykorzystanego
potencjału znajduje się na cmentarzu?
Błądzimy – szukając właściwej drogi. We wszystkich obszarach. Każdy. A
z pewnością zasadnicza, zdecydowana większość..
A Ty jak czujesz? Trzymasz życie za rogi, jesteś Panem swego życia,
przyjmujesz wszystko, wyciągasz wnioski, uczysz się i wytrwale dążysz do
wytyczonych celów rozsiewając aurę dobroci i pozytywnej energii?
Masz cel?
Być zdrowym, żyć długo – to jest cel! Każdy powinien go mieć na
szczycie swej listy celów.
Wszyscy poszukujemy właściwej drogi. Ty i ja. Różnimy się tylko
sposobem pokazywania emocji, wrażliwością, świadomością.. Każdy jest na innym
etapie, w innym miejscu, każdy robi to po swojemu...
Ja jestem w genialnym momencie!
Taka refleksja:
5 lat liceum plastycznego
5 lat studiów archeologicznych
studia podyplomowe
Kilkadziesiąt szkoleń, kursów..
Kilkadziesiąt szkoleń, kursów..
Na półce gruba teczka, a w niej gromadzone latami świadectwa, legitymacje,
dyplomy, certyfikaty..
Jestem wykształconą osobą, a mimo to widzę, że wielu rzeczy jeszcze nie wiem, dlatego nie poprzestaję - cały czas się uczę :)
Zdrowie – uczyłeś się kiedyś o nim?
Skuteczna komunikacja – był taki przedmiot?
Relacje – ktoś mówił Ci, jak dbać o nie?
Potrzeby – co jest Twoją niezaspokojoną potrzebą?
Dużo by wymieniać. Takie tematy na tej rozwojowej drodze.
Ale wracam do szuflady. Oto ona dziś:
Co w niej? Zgadniesz?
Ta sama – dokładnie ta sama, o której pisałam powyżej!
Czy całe to bogactwo składników odżywczych i zdrowia znalazło się tu w
jednym czasie?
O nie. To był proces. Ten proces trwał. Miesiące. Czytałam,
dowiadywałam się, odkrywałam, tropiłam i wprowadzałam! Słoik po słoiku.
Ziarna, orzechy, pestki, strączkowe, kasze.. itd. Itp.
Codziennie jemy chleb, który sama piekę już od przeszło ponad czterech
lat! Mój własny, przepełniony ziarnami chleb pieczony na własnoręcznie
wyhodowanym zakwasie!
Taki chleb to słuszne podwaliny, to solidny fundament, to podstawa
naszego zdrowia!
Jestem dumna z mojej szuflady. Śmieje się do dzieci, że to jest nasz
skarbiec – tu są największe skarby ukryte! Dzieci lubią do niej zaglądać i
liczyć słoiki :)
A poniżej przepis na mój własny, pieczony co drugi dzień – chleb :)
Chleb na zakwasie
Chleb
piekę bez drożdży, używam swojego zakwasu (wyhodowany w listopadzie 2011r.).
Pracę
trzeba zacząć od przygotowania zaczynu. Ja robię to wieczorem. Odmierzam ok.
100 gram zakwasu, dodaję ok. 100 gram mąki żytniej typ 2000 oraz ok. 100 ml
letniej wody, mieszam. Przykrywam pojemnik talerzem (nie szczelnie) –
zostawiam na noc.
Na drugi dzień rano rozpoczynam pracę.
Podane proporcje
wystarczą na dwa bochenki.
Wielkość keksówki ok. 8x22 cm, wysokość ok.7 cm.
Do miski miksera wkładam: połowę
zaczynu, 400 g mąki pszennej typu graham (czasami daję pół na pół z orkiszową, ostatnio eksperymentuję z różnymi mąkami), łyżkę miodu, nasiona słonecznika i dyni, siemię lniane,
sezam itp. i zaczynam wyrabiać powoli mieszając. Dolewam stopniowo ciepłą wodę.
Ciasto chlebowe ma mieć konsystencję średnio gęstą. Nie może być rzadkie i nie
może być zbitą bryłą. Na koniec dodaję łyżeczkę soli (używam himalajskiej).
Blachę wykładam papierem do pieczenia - używam silikonowanego papieru do pieczenia (łatwo odchodzi). Wykładam ciasto. Na całość nakładam torebkę foliową, ciasto ma cieplej i szybciej/lepiej
rośnie. Odstawiam na ok. 2 h do wyrośnięcia. Co jakiś czas podglądam, jak
rośnie. Może być szybciej, a może być dłużej. Ma podwoić objętość.
Pod koniec wyrastania włączam piekarnik na temperaturę maksymalną (u mnie ok. 250 stopni). Jak jest dobrze zagrzany
to wkładam wyrośnięte bochenki, temperaturę zmniejszam do 200 stopni. Bez
termoobiegu! Chleb piekę ok. 30 minut
Smacznego!
P.S. Zakwas trzymam w lodówce. Dokarmiam średnio raz na tydzień. Kilka łyżek
mąki żytniej, woda w podobnej ilości. Mieszam, przykrywam nie do końca
szczelnie i do lodówki.
Tyle w temacie chleba – jeśli masz do mnie pytania – napisz proszę w
komentarzach :)
Zacznij O D Ż Y W I A Ć swoje ciało
i obserwuj co się będzie działo!
Na zdrowie!
Czy Ja dobrze widzę swoje ulubione orzechy nerkowca w szufladzie :)
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą nasz organizm ma wspaniałą instrukcje obsługi - naszą podświadomość
Wystarczy się w nią wsłuchać ;). Niestety uczymy się ją zabijać zamiast skorzystać z wynalazku opracowanego przez miliony lat.
Karze się nam jeść kiedy nie jesteśmy głodni, stosuje żywność w której nie ma nic poza chemią a potem dziwimy się że chorujemy. O zgrozo jednak na tym się nie kończy.
Chorujemy -> leczymy objaw zamiast przyczyny -> używamy chemii która nas niszczy - czyli błędne koło
Dobrze powiedziane :)
UsuńObawiam się, że w natłoku mediów, spraw, biegu - ludzie niby słuchają, ale czy słyszą?
Zalewają mnie wokół stwierdzenia typu "trochę nie zaszkodzi", "od czegoś trzeba umrzeć", "bez przesady" itp.
Świadomość - brak.
Czytam Ziębe "Ukryte terapie" i kiwam głową ze zdumienia! To powinna być lektura obowiązkowa dla wszystkim, którym zależy na zdrowiu.
Zięba ciekawie pisze. Utkwiło mi w głowie fajne zdanie, wg Chińczyków "doskonały lekarz to ten, który zapobiega chorobie, (..), ten zaś, który chorobę tylko leczy, to żaden lekarz".
Daje do myślenia. Mi na pewno.
P.S. A w szufladzie to tak, orzechy nerkowca :) Też je bardzo lubimy :)